Zaczęłam nad sobą pracować-ograniczać używki, ćwiczyć wdzięczność i najważniejsze-medytować. Kiedy pierwszy raz zamknęłam oczy i usłyszałam bicie swojego serca łzy same zaczęły płynąć mi po policzkach. Nie zdawałam sobie sprawy, że jestem w stanie je usłyszeć. Nie twierdzę, że taka droga jest dla każdego, ale dla mnie to zmieniło wszystko.
Zawsze zaciskałam zęby, żeby pokazać, że jestem tak silna, że nikogo nie potrzebuje, że ze wszystkim dam sobie radę sama. Że nie boli mnie, gdy inni mnie wyśmiewają, poniżają, czy odrzucają. Łącząc się z sercem zrozumiałam, że mimo, że na zewnątrz nie widać było bólu, został on w sercu.
Powoli zaczęłam je oczyszczać, przez medytacje, głębokie pełne zrozumienia rozmowy z bliskimi. Patrzyłam na wydarzenia mojego życia z innej perspektywy - odnajdywałam lekcje i wyciągałam z nich nauki. Nagle ukazały się przede mną ukryte księgi mojego życia. Wróciłam do Polski do rodziny. Było znacznie lepiej, nadal zdarzało mi się stracić panowanie nad sobą, ale o wiele szybciej udawało mi się osiągać równowagę. Podczas medytacji zaczęłam wysyłać miłość-bliskim i nieznajomym. Jednak co najważniejsze- osobom, które mnie zraniły. Cuda zaczęły mieć miejsce, a wdzięczność pojawiała się o wiele szybciej, prawie natychmiastowo.